poniedziałek, 24 marca 2014

WIEDEŃ 1683

Przyniósł mi ostatnio kolega grę, która jest - zdaje się jedną z najstarszych polskich planszowych gier historycznych. To WIEDEŃ 1683 wydany przez "Dragona" gdzieś na początku lat 90. Jeśli znajdzie się ktoś n tyle uparty, żeby rozstawić żetony na planszy (mi to zajęło ponad dwie godziny) to zapraszam do Muzeum. Nie mówię nie, choć znam nieco bardziej ludzkie systemy:

Szczegółowy opis gry można znaleźć TUTAJ.

 Plansza i rozstawione żetony obu walczących stron.

Oddziały Jabłonowskiego w głębokim lesie. Podobno wyjdą z niego gdzieś w okolicach 10 tury.

Oblężony przez Turków Wiedeń.

BITWA POD OBALEM

Wiosna 1650 roku nie wróżyła niczego dobrego. Wrzenie, które ogarnęło południowe wschodnie kresy Rzeczypospolite szybko rozszerzało się na inne prowincje. Także ościenni wrogowie kusym okiem patrzyli na łatwe zdobycze w polskiej i litewskiej ziemi. Szwedzi, którym już się dłużyła chwilowa bezczynność po zakończeniu wojny trzydziestoletniej, postanowili wysłać niewielki rekonesans w granice Rzeczypospolitej. Niewielki ten podjazd, dowodzony przez pułkownika Norbertsona, dotarł aż do niewielkiej bezimiennej rzeczki, prawego dopływu Dźwiny, nieopodal przysiółka Obal.

Hetman Janusz Radziwiłł gotował się do walnej rozprawy ze zbuntowanym kozactwem, ale na wieś o wrogim rajdzie wysłał mu naprzeciw kilka swoich chorągwi pod dowództwem Wincentego Gosiewskiego. 21 marca oddział ten dotarł do Obala, w okolicach którego rozłożył się na nocne leże.

 Podjazd Gosiewskiego w Obalu. Dragoni obstawiają płot, reszta podjazdu nieco w tyle. Na horyzoncie widać uciekających chłopów oraz kamienice dziwnym zbiegiem okoliczności przypominające te stojące na toruńskiej starówce.

Wincenty Gosiewski, przyszły hetman, wraz ze swoim pocztem objeżdża zabudowania Obala.

Wieczór zapadł szybko, ale towarzyszący panu Gosiewskiemu pisarz i kartograf zdążył jeszcze naszkicować szkic terenu, który następnego ranka stał się miejscem bitwy 

 Na wprost otoczonej płotami wsi znajdował się most, który następnego dnia stał się głównym celem zmagań walczących stron. Po obu stronach mostu miejscowi chłopi wskazali jeszcze dwie płycizny nadające się do przekroczenia rzeki konno. Po lewej stronie zaczynał się rozległy las a po drugiej stronie wysokie wzgórze, górujące nad całą okolicą. Na wzgórzu tym następnego ranka Szwedzi wystawili część swojej artylerii.

Z samego rana po drugiej stronie rzeki pojawił się nieprzyjaciel. Niewielka chorągiew "czarnych" rajtarów od pana Tyzenhauza jeszcze przed świtem ruszyła na rekonesans, w związku z czym nie wzięła udziału w pierwszych fazach bitwy (efekt: Opóźnienie).

Rozstawienie wojsk wyglądało następująco:


Podjazd RON Wincentego Gosiewskiego:
1 - spieszeni dragoni zajmują wieś
2, 3 - główna siła uderzeniowa - chorągiew kozacka i husarska
4 - druga chorągiew kozacka za wsią jeszcze bez jasnej decyzji, w którą stronę uderzyć
5 - na prawej flance "zieloni" rajtarzy z początkowym zadaniem kontroli wschodniego brodu
6 - "czarni" rajtarzy zmierzają na pole bitwy (pojawią się w trzeciej turze)

Szwedzi:
A - dwie kompanie (skwadron) dragonów stanęły na przedmościu
B - dwie kompanie (skwadron) rajtarów
C - dwie kompanie (skwadron) rajtarów z arkebuzami.
Dodatkowo dwa działa ustawione tak, by kontrolowały oba brody (w tym jedno na wysokim wzgórzu)

Z lotu ptaka sytuacja wyglądała  mniej więcej tak:

Mniej więcej, gdyż widocznych za husarią "czarnych" rajtarów w rzeczywistości nie było - weszli dopiero od 3 tury po drugiej stronie wsi (dopiero po zrobienia zdjęcia przypomnieliśmy sobie o efekcie:)

Dowodzący Szwedami Norbertson przed bitwą wyglądał na zadowolonego:

Jakoś tak krótko przed południem rozbrzmiały pierwsze strzały - to szwedzcy dragoni od mostu ostrzelali litewskich dragonów kryjących się za płotami - trzeba przyznać że dość skutecznie, ale to były niemiłe dobrego początki.

Na lewej flance kozacy oraz husaria ruszyły kłusem w kierunku brodu. Druga chorągwie kozacka zdecydowała się obejść wieś od zachodu i zaatakować dragonów na moście. 

Kozacy wchodzą do rzeki, husaria uczyni to za chwilę. Na horyzoncie widać pludraków: dragonów przed mostem i rajtarów (niestety po części reprezentowanych jeszcze przez same konie)

W czasie przechodzenia brodu szwedzkie działo niezbyt skutecznie ostrzelało kozaków którzy po przejściu brodu początkowo skierowali się na... zachód, aby dużym łukiem dojść do działa, pozostawiając tym samym miejsce na manewr dla szarżującej na rajtarów husarii:


Mniej więcej w tym samym czasie (po drugiej turze) na polu bitwy pojawiła się dwupodstawkowa chorągiew "czarnych" rajtarów, którzy mogli przejąć kontrole nad wschodnim brodem, a pilnująca go dotąd trzypodstawkowa chorągiew rajtarów dołączyła do kozaków atakujących most. Broniący go dragoni nie wytrzymali uderzenia z obu stron i wycofali się za rzekę.

"Zieloni" rajtarzy w starciu z dragonami na przedmości. Zza wsi wyłania się chorągiew kozacka. 

Ten malowniczy widok na starcie przy moście miała obsługa działka stojącego na szczycie wzgórza. 

A taki przelatujący właśnie orzeł - dragoni już po drugiej stronie rzeki.

Szwedzi nie wytrzymali ataku i powoli wycofali się na drugą stronę rzeki. rajtarzy też się za cwilę wycofają, wobec ale pozostający w drugiej linii kozacy przejdą na drugą stronę rzeki i będą kontynuować natarcie.

Na tym etapie sytuacja wyglądał mniej więcej tak:

 Szarża kozaków na lewym skrzydle wycofała się pod ogniem kartaczy ale swój główny cel - osłona ataku husarii - osiągnęła. Zaatakowani z dwóch stron dragoni wycofują się za rzekę. Tymczasem husaria rozpędza się by zaatakować rajtarów centrum pola bitwy.

Sytuacja zdawała się być coraz bardziej klarowna. Wprawdzie szwedzka artyleria ze średnią skutecznością pluła kartaczami, Szwedzi stopniowo oddawali pola. Tak było w centrum, gdzie najpierw rajtarzy, a zaraz za nimi kozacy. Jak widać nawet dragoni Gosiewskiego wyszli z obrębu zabudowań:


Na lewym skrzydle  doszło wreszcie do ataku chorągwi husarskiej:


Rezultat natarcia wróżył pozytywne zakończenie całej bitwy:

Liczebność rajtarów spadła o połowę, na dodatek w trakcie wycofywania natrafili na chorągiew kozacką, która właśnie przeszła przez most.


O dalszej części bitwy kronikarze pisali jako o dożynkach. Wprawdzie stojący jak dotąd bezczynnie u stóp wzgórza rajtarzy z arkebuzami ruszyli się wreszcie by odbić most (a przynajmniej pozostać w odległości 20 cm od niego, co pozwoliłoby na jakąś kontrole terenu), ale w ten sposób odsłonili tyły i dodatkowa chorągiew "czarnych" rajtarów mogła wreszcie przekroczyć bród, i - mimo ostrzału działka ze wzgórza -  przyłączyć się do walki.

To stado koni podążające wzdłuż rzeki to właśnie szwedzcy rajtarzy z arkebuzami, na chwile przed zagładą.

 Na koniec bitwy jedynie szwedzkie działa stały tam, gdzie na początku. Obie zdziesiątkowane chorągwie rajtarskie przy północnej krawędzi. W środku błąkają się jeszcze dwie podstawki dragonów, ale myślą już tylko o poddaniu.

REZULTAT I WOLNE WNIOSKI:
Jak widać oddziały Gosiewskiego w pełni kontrolowały most (a nawet wszystkie przeprawy) co daje 6 punktów zwycięstwa za scenariusz. Straty Gosiewskieego wyniosły mniej niż 25 % (w sumie 3 podstawki), szwedzkie ponad 75% (8 podstawek zniszczonych, 2 oraz oficer uciekały). Nie mam pod ręką podręcznika, ale zwycięstwo mieści się już w kategorii historycznych.

Gra miała charakter treningowy - obydwaj dowódcy to jeszcze żółtodzioby, pewnie trochę błędów popełniliśmy jeśli chodzi o znajomość i interpretację przepisów. Ale jak inaczej zdobyć doświadczenie, jak nie w boju. Przy okazji podjazd Gosiewskiego miał nieco więcej szczęścia, bo dobrze rozstawiona artyleria szwedzka mogła cały czas ostrzeliwać nacierające chorągwie, ale robiła to niezbyt skutecznie.

Na koniec niespodzianka, którą dostałem w prezencie od googla:

 

wtorek, 18 marca 2014

PIERWSZA WALKA GOSIEWSKIEGO

Wysłany przez Janusza Radziwiłła podjazd, dowodzony przez Wincentego Gosiewskiego, natknął się na średniej wielkości pułk kozacki. Siły obu walczących stron okazały się zrównoważone (po 11 PS) więc szybko doszło do walki patroli. Początkowo dowódcy RONu nie wiedzieli, czy mają do czynienia z mołojcami z Majdanu czy też może z berkutowcami i w sumie do końca tej kwestii nie rozstrzygnęliśmy.

Podjazd Gosiewskiego idący wzdłuż rzeki na spotkanie z Kozakami.

Do walki doszło w stosunkowo mało urozmaiconym terenie - w centrum niewielki lasek, na lewo wzgórze, za lasem (patrząc od strony Gosiewskiego) po prawej stronie niewielki futor. Niewielki i - jak się wkrótce miało okazać - przeklęty.

Uszykowanie obu walczących stron naszkicował oboźny przyszłego hetmana, niestety, jego szkic nie znalazł się u Pufendorfa:


RON:
W centrum chorągiew husarii (1), rajtarów (2) i dragonów (3) - ci ostatni w forsownym marszu tuż przed laskiem. Na lewej flance dwie chorągwie jazdy kozackiej (4) na prawej druga, mniejsza, chorągiew rajtarów (5).
KOZACY od (naszej) lewej:
Tabor ze schowaną za nim rotą mołojców rejestrowych (A), spieszona jazda (B), rota mołojców (C), drugi tabor (D) i druga sotnia jazdy, tym razem konno (F). Dość szybko okazało się, że w futorze schowali się plastuni (E). Ze swych lichych, acz gwintowanych strzelb ostrzeliwali się przez całą bitwę, zadając nam niezłego bobu.

Chatka kryjąca plastunów.

Kozacy od początku przyjęli taktykę defensywną i ruszali się raczej niewiele. To Gosiewski musiał być stroną aktywną. W centrum dragoni (schodząc z koni) zajęli lasek i nie oddali go do końca bitwy. Po obu stronach wzgórza poszedł główny atak na prawe skrzydło Kozaków. Bracia mołojcy ostrzeliwali się jak mogli, ale przeciwko szarżującej husarii, wspartej przez rajtarów i lekkie chorągwie wiele zdziałać nie mogli. W 5 turze (tyle rozegraliśmy) nie istniał już prawoskrzydłowy tabor, a większość mołojców (wraz z dowódcą) albo już nie żyła albo znajdowała się przy krawędzi pola bitwy.

Na naszym prawym skrzydle to jednak Kozacy, szarżując swoją sotnią jazdy, odnieśli sukces rozbijając niewiele wartych rajtarów.

Ostateczny wynik: w punktach za scenariusz 4:2 dla RONu, jeśli zaś chodzi o straty, to dokładnie nie policzyliśmy, ale niewielu Kozaków przeżyło. Strategiczne zwycięstwo podjazdu Gosiewskiego niby bezdyskusyjne, ale tak naprawdę na prawej flance to przeciwnik hulał niemal bezkarnie.

W ferworze walki kronikarz oczywiście zapomniał fotografować, ale w okolicach 2-3 tury sytuacja wyglądała mniej więcej tak:

 Husaria i rajtarzy objeżdżają lasek i szykują się do szarży, którzy zajęli już dragoni. na lewej flance dwie lekkie chorągwie gotowe do skoku. W niepozornej chatce skryli się plastuni.


Serdeczne dzięki dla Michała i Norberta za spotkanie. Kolejne starcie już niedługo.

wtorek, 11 marca 2014

BITWA ZE SZWEDEM

Długo się te pludraki zbierały, oj długo. Podjazd kozacki zdążył urosnąć do całej dywizji, ale w końcu doszło do niewielkiego starcia. Trochę to mało historyczne - Kozacy vs Szwedzi w Dąbrowie Górniczej, ale cóż. Kolega nawet zaczął zbierać armię moskiewską (w tych okolicznościach to by miało nawet dodatkowy smaczek), jednak przerzucił się na zamorskich pludraków.

Do rzeczy.
Obaj dowódcy byli w zasadzie bez doświadczenia, co zaowocowało kilkoma  znakami zapytania (na które udało mi się odpowiedzieć już po starciu) oraz zapomnieniem niektórych rzeczy (na przykład losowania efektów).

TEREN
Do spotkania doszło niemal w czystym terenie, urozmaiconym jedynie niewielkim wzgórzem i zagajnikiem. Kozacy, korzystając z zasady "Gdy Kozak nie ma...", poświęcili część punktów zwiadu aby przesunąć zagajnik nieco bliżej swojej linii (nie wiem, czy przy tym nie popełniliśmy błędu w interpretacji przepisów, bo w ten sposób przesunęliśmy jeden z punktów, który należało zbadać).

ODDZIAŁY
Oba wystawione oddziały miały równą siłę (9 PS) stąd jedyny możliwy scenariusz to była walka patroli. Niestety nikt z nas nie miał aparatu, więc do wglądu pozostaje jedynie sporządzona ku pamięci potomnych mapka:


Kozacy stanęli w następującym szyku: na lewej flance przed wzgórzem rota mołojców dowodzona przez esauła, na prawo od nich jedna z dwóch sotni jazdy. W centrum stanął pułkownik oraz niewielki tabor (dwa wozy w tym jeden z działkiem) za którymi schronili się mołojcy rejestrowi. Na prawym skraju, w pewnym oddaleniu, znalazła się druga sotnia jazdy.
Szwedzi (patrząc od strony Kozaków) po lewej stronie wystawili dragonów, na pieszo ale za to wysuniętych nieco do przodu w marszu forsownym. W centrum znalazło się działo i dwa skwadrony (każdy po 2 kompanie) rajtarów, z tym że jeden, ten bardziej skrajny, był uzbrojony w arkebuzy.

BITWA
W pierwszej turze strony posuwały się mniej więcej sobie na przeciw, przy czym tabory i mołojcy rejestrowi już po chwili zakończyli poruszanie się, gdyż na horyzoncie grzmiało wraże działko. Na lewym skrzydle mołojcy i jazda (która zaraz się spieszyła) zajęły wzgórze, w okolicach którego doszło do walk z nacierającym wrogiem. Szwedzcy rajtarzy ostrzelani przez wozy i rejestrowych wkrótce musieli się nieco cofnąć, ale wyrównana walka trwała tu do 5 tury.
Ciekawiej działo się na prawej flance, gdzie szybkim kłusem, poza zasięgiem szwedzkich arkebuzów, przemieszczała się druga sotnia jazdy. Celem było działko i stojący obok niego szwedzki pułkownik. Zamiar w zasadzie by się udał gdyby nie... skończył się teren. Rajtarzy w 5 turze docisnęli Kozaków przy krawędzi, zniszczyli jedna podstawkę zmuszając dwie pozostałe do ucieczki z pola bitwy.

WYNIK
Starcie skończyło się po 5 turze, bo zamykaliśmy muzeum. Kozacy zbadali wszystkie punkty terenowe (6 pkt za scenariusz) a Szwedzi tylko 2 (4 pkt). Z kolei Kozacy stracili 3 podstawki (plus te dwie co uciekły) a Szwedzi żadnej, choć w dwóch jednostkach mieli już po 2 punkty strat, tak, że w kolejnej turze pewnie by się to zmieniło.

W sumie w małych punktach wyszło 10:7 dla Szwedów czyli ich zwycięstwo taktyczne.

Po całym zajściu obaj dowódcy podziękowali sobie za garść doświadczeń, które - mam nadzieję - zaowocuję w następnych bojach, i rozeszli się do domów.

Najbliższe spotkanie w pierwszy czwartek kwietnia, serdecznie do muzeum zapraszam.

piątek, 7 marca 2014

KLUB GIER W CH POGORIA

Kiedyś mówiło się, że jak Mahomet nie może do góry, to góra musi do Mahometa. Dziś przyszło nam żyć w takich ciekawych czasach, że jak  ludzie nie chcą przychodzić do muzeum, to muzeum wychodzi do ludzi. A gdzie ludzie spędzają mnóstwo czasu? Oczywiście - w centrach handlowych.


Od kilku dni w dąbrowskim CH "Pogoria" mamy więc wysuniętą placówkę muzealną, w miejscu, gdzie wcześniej był zdaje się sklep jubilerski. Miejsce dobre, niemal na przeciw Empiku. Akcja była szybka, właściwie bez przygotowania, każdy dział musiał pokazać coś swojego. Więc korzystając z okazji w jednej z gablot zaprezentowałem mój muzealny Dąbrowski KLUB Miłośników GIER Historycznych. Niestety, nie mam jeszcze żadnych elementów terenu, poza ładną łączką, więc w gablocie znalazł się kompletny pułk kozacki a na przeciw niego początek podjazdu Gosiewskiego - na razie sama husaria i dragoni, reszta szybko się maluje, i po niedzieli trafi do gablotki.


Oprócz figurek do gabloty zmieściła się jeszcze gra 303 oraz jakaś mapka z "Taktyki i Strategii".


Nie wiem, jak długo będzie trwała ta wystawa, może miesiąc, może kilka - w każdym razie zapraszam wszystkich do zwiedzania a i może jakiś chętny na grę się znajdzie. A może jakaś rozgrywka pokazowa w supermarkecie? Tu na brak widowni nie można by narzekać.