środa, 18 lipca 2018

NOWE GRY OD IPN

Dzięki wsparciu Oddziałowego Biura Edukacji katowickiego IPN (i osobiście Tomka Goneta - wielkie dzięki!!!) dostaliśmy całkiem pokaźne wsparcie jeśli chodzi o gry. Część będzie przeznaczona na nagrody w organizowanych przez mnie imprezach z okazji Europejskich Dni dziedzictwa (15-16 września, w tym turniej OiM), ale po jednej zostawiam na potrzeby naszego Klubu Gier:

111 (Alarm dla Warszawy) - to trzecia (u nas, bo druga w kolejności wydania i druga, jeśli chodzi o prezentowany okres) z serii gier o historii polskiego lotnictwa (pozostałe to: 7 oraz 303).


MIŚ WOJTEK, sympatyczna gierka (przetestowałem wczoraj na moich dzieciach :)) o słynnym niedźwiedziu z armii gen. Andersa.

Puzzle edukacyjne IV ROZBIÓR POLSKI (w zasadzie nie same puzzle, olbrzymich zresztą rozmiarów, ale także gra edukacyjna).


ZNAJ ZNAK
ZNAJ ZNAK - Pamięć
ZNAJ ZNAK - Sport (historia sportu)
Wszystkie trzy tytuły memo- lub dobble-podobne w klimatach II wojny i PRL


Wszystkie obrazki ze stron IPN

poniedziałek, 9 lipca 2018

ZGRUPOWANIE GRODZICKIEGO POD TORUNIEM, 1658 (WiP albo po polsku: PwT)


Cotygodniowe wakacyjne spotkania Klubu Gier już rozpoczęte. Jednym z celów tegorocznych spotkań jest testowanie alternatywnych (przynajmniej na razie) scenariuszy i rozpisek Zgrupowań w "Ogniem i Mieczem". Wśród tych alternatywnych pracuję nad dwiema autorskimi rozpiskami, kontynuując niejako temat "oblężniczy", często pojawiający się tutaj na blogu:
1. Zgrupowanie Krzysztofa Grodzickiego w czasie oblężenia Torunia (sierpień 1658) (Chyba nie muszę tłumaczyć, czemu akurat Toruń mnie zainteresował? Dodatkowo jeszcze postać Grodzickiego, bohaterskiego dowódcy Kudaku...)
2. Zgrupowanie Jerzego Lubomirskiego w czasie blokady Krakowa (listopad 1656)

Pierwsza, wyjściowa (z błędami) dość szybko (zbyt szybko) zgrupowania Grodzickiego znalazła się już na FORUM OiM. Ten wpis ma za zadanie dać pewien historyczny komentarz do owego Zgrupowania. Wprawdzie ostateczna wersja rozpiski nie jest jeszcze gotowa (Work in Progress, czyli Praca w Toku) ale nie od rzeczy będzie już teraz przelać pewne przemyślenia na pap..., na ekran monitora.

Całość oparta jest na kilku podstawowych źródłach. Przede wszystkim to praca Tadeusza Nowaka "Oblężenie Torunia" (pierwsze wydanie 1936, na szczęście dostępne jest nowsze, z 2016, wydawnictwa NapoleonV). W tejże pracy sporo przypisów źródłowych, także do prac niemieckojęzycznych. Ponadto wykorzystuję "Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej", zeszyt 8B: "Polskie wojskowe piśmiennictwo techniczne...". Z nowszych pozycji można poczytać "Od Beresteczka do Cudnowa. Działalność wojskowa Jerzego Sebastiana Lubomirskiego..." Marcina Gawędy, ale w interesującej nas tutaj kwestii nie wychodzi w zasadzie poza ustalenia Nowaka, koncentrując się zresztą głównie na postaci samego marszałka (w tym czasie już hetmana). Tyle tytułem wstępu.

Krzysztof Grodzicki, ksywa "Cyklop", kasztelan kamieniecki i generał artylerii koronnej, opromieniony sławą bohaterskiej obrony Kudaku w 1648 roku, pojawił się pod Toruniem 1 sierpnia 1658, a więc w czasie, gdy już od miesiąca trwała blokada miasta, głównie przez siły cesarskie (Ludwik baron de Souches, wsparty przez kilka dni  pułkiem jazdy Jana Sapiehy; dywizja Lubomirskiego przybyła dopiero na przełomie września i października). Przyprowadził ze sobą następujące siły (wg T. Nowaka):
- regiment piechoty własny, 900 ludzi;
- regiment piechoty Czarnocciego, 600 ludzi;
- regiment dragonów Sapiehy, 500 ludzi;
- pułk jazdy Sapiehy, 1300 ludzi (ten ostatni był już pod Toruniem w pierwszych dniach lipca, teraz powrócił razem z resztą sił Grodzickiego); pułk składał się z 7 chorągwi kozackich,3 tatarskich i 1 wołoskiej;
- 7 dział i 4 moździerze.

Te dane (oraz proporcje pomiędzy piechotą a jazdą) posłużyły za podstawę tworzonego Zgrupowania, opartego w znacznej mierze na piechocie, która pojawia się już w podstawie. Po kolei:
Krzysztof Grodzicki ### z zasadą specjalną Generał artylerii (+1 do Wyszkolenia całej artylerii)
STRAŻ PRZEDNIA: Tatarzy RON (dwie chorągwie, czyli 6 podstawek)
PODSTAWA ZGRUPOWANIA: skwadron (doborowych?) kozaków (opcjonalna zamiana na pancernych, choć ci ostatni być może będą obecni dopiero na IV poziomie) + skwadron kozaków (opcjonalna - i sugerowana! - zamiana na pikinierów) + skwadron muszkieterów
POZIOM I: skwadron muszkieterów
POZIOM II: skwadron kozaków LUB Tatarów LUB Wołochów
POZIOM III: skwadron dragonów (może z jakąś opcją zamiany na piechotę?)
POZIOM IV: skwadron sojuszniczych kirasjerów cesarskich LUB skwadron kozaków (albo owych pancernych z Podstawy; w każdym razie w całym Zgrupowaniu tylko 1 skwadron pancernych)
DODATKOWO (na różnych poziomach) artyleria: dwa działa lekkie i jeden (albo dwa) moździerz, ale nieco inny niż ten "gdański".

I właśnie tutaj zaczyna się zabawa!

Bodajże czy nie najciekawsze w całym oblężeniu Torunia (generalnie dość typowym, standardowym jak na owe czasy) było wykorzystanie nowego (?) typu moździerzy. W źródłach pisanych, po polsku, łacinie i niemiecku, obficie cytowanych przez Nowaka, sporo miejsca zajmują specjalne wynalazki ("fajerwerki") Fryderyka Getkanta. Pisałem o nim już przy okazji Kudaku (on właśnie był projektantem tamtej twierdzy); z innych ciekawszych o nim wiadomości to fakt oblężenia u boku Szwedów (jeśli to w ogóle byli Szwedzi :) ) Jasnej Góry (chyba też on był autorem nadmorskich fortyfikacji Władysławowa i Kazimierzowa). Teraz wszakże ponownie stanął po stronie Rzeczypospolitej.

Nowak (wydanie 2016, s. 47): Całym ostrzeliwaniem kierował generał Grodzicki, który miał pod sobą wielu doświadczonych puszkarzy,  a trudniejsze, bardziej skomplikowane pociski, jak granaty, kule ogniste i wielkie kamienie młyńskie, puszczane z drewnianych, wkopanych w ziemię moździerzy, rzucał osobiście ogniomistrz Getkant, którego nawet dziejopis Kochowski posądzał o posyłanie Szwedom w prezencie bomb gazowych, roznoszących wśród nich zarazę, zwłaszcza szkorbut.

Jemiołowski (Pamiętnik, s. 137): Bito z dział ustawicznie, granaty puszczano, wycieczki szwedzkie i lekkie wypadania przed miasto Szwedów znoszono, naostatek pewną sztukę wojenną za instynktem Getkanta  niejakiego inżyniera wymyślono, to jest że nie z dział, ale z pieca fortelnie zbudowanego, kamienne wielkie machiny i ołowiane sztuki do miasta z ogniem przyprawnym wypuszczono, i temi szkody wielkie w mieście czyniono, i prawie mury i kamienice z gruntu waląc, miejski opór (...) złamano.

Zaiste, wielkie musiały robić wrażenie owe ziemne moździerze Getkanta (a może nie one same, tylko skutki ich zastosowania) skoro pisali o nich tak liczni ówcześni pamiętnikarze i historycy (choćby Gordon, Kochowski, Blondel, Des Noyers i in.).

Idąc dalej za Nowakiem (s. 48):  Kanonierzy urządzali też sobie od czasu do czasu dziecinne igraszki. Tak np. nabili moździerz beczką, w którą włożyli cuchnące już ścierwo końskie, i tego rodzaju pocisk wystrzelili do miasta..." To z listów Des Noyersa, który dopowiada: Szwedzi im z armat serem holenderskim strzeliwszy podziękowali. Ciekawe, co bardziej cuchnęło: truchło konia czy holenderski ser :)

Na s. 78 Nowak opisuje niektóre z co ciekawszych pocisków: dwa wielkie kosze na kształt uli pszczelich, wypełnione granatami ręcznymi kulami ognistymi, których każdy zawierał do 350, a do tego jeszcze przychodziły smolne wieńce (...) ćwierć beczki, również napełnione granatami, kulami ognistymi i innym palnym materiałem (...) okrągłe tarcze różnej wielkości "dookoła których upleciono z chrustu na wysokość jednej piędzi jakby kosze", ich spód napełniono piaskiem, a na to położono 30, 40 lub 50 granatów, stosownie do wielkości tarczy, w środku umieszczając szczególnie wielki granat. Największy z tych pocisków, zawierający 70 granatów, ważył aż 1585 funtów, nie licząc samej tarczy, piasku i kosza, a owe skomplikowane machiny miały być rzucane z komór, wykopanych prosto w ziemi "i wyłożonych mocnymi tarcicami".

Przed głównym szturmem (Nowak, s. 84-85) dziesięć razy powtórzono ogromną salwę [Zasada specjalna: Przygotowanie artyleryjskie :)] wyrzucając w każdej aż do 100 pocisków najrozmaitszego gatunku, jak granatów różnej wielkości, kul ognistych, smolnych wieńców oraz wielkich głazów z moździerza zwanego "Iwanem". Największy pocisk, wypełniony granatami, ważył do 472 cetnara, najmniejszy zaś 24 funty. Naoczni świadkowie zapewniają, iż wrażenie tej piekielnej kanonady było przerażające.

Plan oblężenia Torunia. W sieci znalazłem tylko takiej słabej jakości...

...dlatego sam zeskanowałem, choć też niestety tylko z kopii :) Tutaj tylko drobny fragment ukazujący skąd (m.in.) waliła artyleria. Uwaga - plan jest "odwrotnie" orientowany, czyli północ jest u dołu.

A tu już mamy fragment innego (tym razem orientowanego po dzisiejszemu) planu oblężenia, z dzieła Pufendorfa o czynach Karola Gustawa. Z lewej (zachodniej) strony widoczna literka N, czyli, jak głosi napis w kartuszu, miejsce skąd moździerz wyrzucał wielkie głazy.

To musiało być gdzieś w okolicach dzisiejszego skrzyżowania Bydgoskiej i Matejki. Planty (choć tej nazwy raczej się w Toruniu nie używa) to miejsce po XVII-wiecznych umocnieniach.

Jak to przełożyć na moździerze do OiM? Przede wszystkim mamy tutaj jak gdyby dwie rzeczy: ów moździerz, wyrzucający wielkie głazy (Kubala, t. VI, s. 189 chyba o nim pisał: rzucono do twierdzy dwa ogromne młyńskie kamienie i 9 wielkich granatów) oraz owe ziemne moździerze, nie zawsze tak zresztą nazywane. Cytując znowu Nowaka (s. 47-48): Głazy kamienne szczególnej wielkości, ważące do 8 cetnarów, wyrzucane były przezeń [czyli przez Getkata] bez pomocy moździerzy, a to w sposób następujący: kopano w ziemi wielką dziurę o podstawie skierowanej pod kątem prostym do zamierzonej linii strzału, a kształcie odpowiednim do kamienia, ubijano i wygładzano jej powierzchnię, a w środku podstawy kopano drugi, mniejszy otwór, którego oś miała przechodzić przez punkt ciężkości kamienia; otwór ten napełniano prochem, lub też wkładano doń petardę o wielkości proporcjonalnej do wagi kamienia, po czym wprowadzano głaz do dziury, a przygnieciony nim proch, względnie petardę, podpalano za pomocą lontu i ogromny pocisk wylatywał w powietrze, zakreśliwszy w nim łuk spadał na wały lub mury, rozpryskiwał się na tysiące odłamów, miażdżył i zabijał wszystko, co spotkał na swej drodze.

Chociaż sam Tadeusz Nowak, przecież wybitny specjalista jeśli chodzi o historię technicznej strony staropolskiej sztuki wojennej, nie nazywa tego moździerzem, to jednak uzasadnionym będzie przyjąć nazwę MOŹDZIERZ ZIEMNY dla urządzenia zaprojektowanego przez Getkanta, zwłaszcza że sam Nowak w innym miejscu używa takiego właśnie sformułowania. W 8 zeszycie "Wypisów źródłowych po historii polskiej sztuki wojennej, poświęconym zagadnieniom technicznym, przytacza za XVII-wiecznym źródłem dokładny jego opis wraz z rysunkiem technicznym:



No więc - jak to przełożyć na potrzeby rozpiski Zgrupowania Krzysztofa Grodzickiego. Pracujemy nad tym (z Witoldem Janikiem). Być może też pomyślimy (z Robertem KOZI Kozłowskim) nad odpowiednim modelem tego ziemnego moździerza. Zawsze jednak najprościej będzie wywiercić dziurę w blacie :)

COMING SOON