Po obserwacji aktywności na forach i wymianie kilku maili udało nam się wreszcie spotkać. Nam, czyli mnie (Dąbrowski Klub Miłośników Gier Historycznych) i Khamulowi (
będziński klub gier planszowych). Wstepnie omówiliśmy się na jakiś system heksowy i partyjkę w OiM. Do spotkania doszło w sobotę, 11 kwietnia. Na pierwszy ogień poszedł INFIDEL, scenariusz - bitwa pod Askalonem. Wyprawy krzyżowe to nie jest mój konik, ale przecie nie o historię tutaj chodziło, a o fajne spotkanie przy planszy. Grałem fatymidami (czyli mówiąc po ludzku: arabami) przeciw krzyżowcom. System rzeczywiście fajny, łatwy do opanowania, co w przypadku heksówek nie jest taką oczywistością. Podobno w tej serii jest jeszcze parę fajnych tytułów, jak choćby bitwa pod Crecy, już mi bliższa - może się uda kiedyś rozegrać.
Ja grałem żółtymi.
Potem zagraliśmy w OiM - Siedmiogród vs RON (obie nacje za 6PS, scenariusz szkolny, czyli walka patroli). Teraz to ja byłem nauczycielem :) Podobało mi się stwierdzenia Khamula, ze czuje się, jakby dowodził czterema żetonami w heksówce. Coś jest na rzeczy, ale tego nie da się tak prosto porównać, skala gry jest po prostu zupełnie inna niż w większości heksówek. Ideałem byłoby może granie w heksy skali strategicznej, a taktyczne starcia rozgrywać już przy pomocy gier bitewnych. Ale komu by się chciało tygodniami grać w grę, kiedy rzeczywista bitwa skończyła się przed zachodem słońca?
Ja dowodziłem siłami Siedmiogrodu.
Przewaga OiM polega niewątpliwie na jej widowiskowości. Heksówki na pewno tak nie przyciągają oka i obiektywu aparatu. Wiem to z doświadczenia organizowania różnych pokazów. Z kolei gry na heksach wymagają nieco szerszego spojrzenia, dowodzenia w większej skali.
Zdjęcia robił Khamul. Więcej można zobaczyć
TU i
TU.
Zapraszam też na jego
BLOGA.
PS. "Wspólnemi siłami" to tytuł czasopisma młodzieży zagłębiowskiej, które ukazywało się w latach 30. ubiegłego stulecia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz