Dobrze, że ta impreza poza nami, bo zaczęła się pod złą gwiazdą: kradzieżą (w nocy przed imprezą) z piwnicy kolegi (no, obok piwnicy...) sporej części naszych akcesoriów. Skradziony został cały pomalowany podjazd siedmiogrodzki, kilka pudełek z kośćmi i znacznikami, sporo elementów terenów (głównie domki do makiet) i instrukcja do WRZEŚNIA. Kradzież wyjątkowo debilna i na nic nikomu nie przydatna, ale piszę o tym, bo może ktoś kiedyś wypatrzy ten podjazd na jakimś allegro albo olx - proszę wtedy o info.
Ale przejdźmy do "ad remu". Całe spotkanie odbywała się w ramach corocznego wielkiego Święta Zabytków Techniki, zwanego Industriadą. W związku z tym obowiązkowo musiały się znaleźć pewne elementy, powiedzmy, industrialne. Dlatego też na jednym z przygotowanych stołów można było zobaczyć i pograć w "Magnata Przemysłowego". Gra właściwie nie przedstawia sobą niczego nadzwyczajnego - to jeden z klonów Monopoly - ale tego typu tytuły zawsze znajdą swoich amatorów, a w tym przypadku dochodzi także dość duży walor edukacyjny. Na jednym z pól planszy można nawet wpaść do nas, do "Sztygarki", na ćwiczenia w kopalni...
Głównym punktem programu był w tym roku nowy system polskiego autorstwa i produkowany w Polsce - czyli WRZESIEŃ 1939. Od kilku lat w kioskach i salonach prasowych dostępne są modele specjalnie dedykowane do tej gry, a od kilku miesięcy znamy także zasady.
U nas system prezentowali goście z Warszawy, w tym przede wszystkim jego Wydawca i Współautor. Na prezentację WRZEŚNIA 1939 przeznaczyliśmy dwa stoły, na których przez cały dzień toczyły się polsko-niemieckie zmagania. Frekwencja (co dotyczy całej Industriady, a nie tylko naszego klubowego spotkania) nie była oszałamiająca, co akurat przy prezentowaniu gier wcale nie musi być wadą. W każdym razie w naszym game-roomie cały czas coś się działo, dopiero pod koniec imprezy, tak po 18, nieco się "odludniło".
Sam system okazał się dosyć łatwy, przynajmniej jeśli chodzi o zasady (tak porównując choćby z OiM) co w moich oczach jest jego niewątpliwą zaletą i dzięki czemu łatwiej przyciągnąć do zabawy szerszą rzeszę i to młodszych graczy. Jeśli do tego dodamy wskaźnik cena/jakość modeli - naprawdę można się nim zainteresować. A u nas w czasie trwania imprezy ten wskaźnik był jeszcze korzystniejszy, gdyż modele można było kupować po 15 złotych, a więc taniej już się chyba nie da.
Nasz Klub Gier nosi dodatkowe miano "Historycznych" ale na każdej niemal imprezie okazuje się, że nie jest to sztywny dogmat. Nawet jeśli chłopaki pojawią się z jakimś Warhammerem czy czymś innym, czego kompletnie nie odróżniam :), to przecież stołów ci u nas zawsze dostatek. Nie zabrakło także - to już chyba standard u nas - stołu z "Ogniem i Mieczem" i dość luźnego, ale całkiem przyjemnego "Manoeuvre".
Oczywiście zza okna dobiegały nas odgłosy odpalanych czołgów i
manewrującego helikoptera (takiego raczej helikopterka) ale to już niech
inni opiszą :)
Dziękuję wszystkim, którzy przybyli, a w szczególności ekipie z First to Fight, która do Dąbrowy wybrała się na własny koszt.
Wszystkie zdjęcia w tej relacji (poza tymi dwoma z nadrukowaną datą) - Ela Jankowska.
Żal tego podjazdu... Ale z drugiej strony fajnie, że impreza się odbyła i więcej ludzi mogło zobaczyć bitewniaki w akcji.
OdpowiedzUsuń