Pierwsza bitwa – czelendź ze Szczepanem. Byliśmy po wspólnej podróży, już wcześniej umówiliśmy się na tę bitwę. Moi koroniarze (rozpiska bez husarii i z lichymi koniami) za 21 PS przeciwko pieszym w zasadzie Szwedom. Scenariusz Uchwycenie Przeprawy. Za PS kupiłem taktykę Pozoranci, co ostatecznie okazało się kompletnym zmarnowaniem punktu siły i jeszcze Zwiadu, bo przerzuciłem Pancernych do Zasadzki po czym nie mogłem nią wyjść inaczej jak po mojej stronie rzeki. No właśnie – rzeka. Przez pierwsze 2 tury rozkminiałem, jak moimi dwoma szwadronami pancernymi mam przejść rzekę, gdy jedynego przejścia – mostu – broniły dwie armatki na wzgórzu. Dopiero potem odkryliśmy, że rzeka jest małą rzką, którą na całej długości traktuje się jak bród… Znacznie to osłabiło natarcie, które przypuściłem na prawym skrzydle, dość świadomie odpuszczając sobie lewe. Wioskę na moim brzegu rzeki zajęli dragoni, wybicie jednak (armaty!!!) chyba w 4 czy 5 turze. Wioskę mimo to utrzymałem, drugiej nie zająłem (choć splądrowałem, co jednak do celów tego scenariusza się nie zalicza) a próba przejęcia kontroli na mostem chytrze podjęa w 6 turze nie powiodła się. Przegrany scenariusz, straty nieco większe, zatem ostatecznie taktyczna przegrana (w dużych 2:4, w małych 0:3).
Pierwsza bitwa, początek.
Moi dragoni już w domach, dwa skwadrony na lewej flance zbliżają się do rzeki. W centrum jeszcze nic się nie dzieje natomiast szwedzka piechota na moim prawym skrzydle powoli zblirza sie do rzeki.
Szóstka muszkieterów Szczepana aż do piątej tury trzymała się dzielnie ostrzeliwując moje próby wyjścia z rzeki na lewej stronie. Walki w centrum jeszcze trochę pozorowane, ale z dyskretnym celem przejęcia kontroli nad mostem (widoczny z prawej strony) którego też bronili muszkieterzy.
Wszyscy dragoni w domu wyginęli (przez artylerię, która strzelając zeszła nieco ze wzgórza, oraz przez szarżę rajtarów).
Drugą bitwę sobie odpuściłem, bo miałem jeszcze parę rzeczy
do zrobienia z moim muzealnym stoiskiem w MerCeDeSie, gdzie wieczorem mieliśmy
grać Prostki. Za mnie grał tym samym zgrupowaniem grał Michał, z mizernym
raczej skutkiem – przegrał 1:5 w dużych punktach.
Niedziela, gramy z Panem Pułkownikiem. Rozpiska na ten
wcześniejszy okres, także bez husarii. Czwórka dragonów w Straży Przedniej. W
Podstawie piątka doborowych kozaków z rohatynami, oraz jeszcze szóstka i
czwórka kozaków. Następnie 6 x doborowi pancerni z rohatynami, 3 x jazda
wołoska (w sumie po to tylko, żeby dodawali punktów zwiadu), jeszcze jedna czwórka
kozaków i na koniec 6 x doborowi kozacy. Plus Medyk. Szału nie ma: 21 PSów,
Motywacja na poziomie 19, 14 punktów Zwiadu (+ jeszcze 2 po turze „0”),
Zwartość 42, całe zaopatrzenie wykorzystane bez konieczności wozu. Pan Pułkownik
miał Zgrupowanie brandenbursko-szwedzkie (mała bitwa pod Prostkami?) o 10 PS
mocniejsze, co mnie trochę zmroziło już na starcie. Miałem obronić dwa wzgórza
i nie dopuścić przeciwnika poza moją krawędź. Pludraki szli w większości na
piechotę, zatem zadanie nie wydawało się jakoś niebotycznie niewykonalne, mimo
takiej przewagi. Znowu wziąłem taktykę Pozoranci (tym razem wykonaną jednak o
niebo lepiej, choc też jeszcze daleko od mistrzostwa) a pozostałe 9 PS poszło
na efekty. No cóż – wniosek z tej gry mam taki, żeby na przyszłość nie polegać
na tych Efektach. Lepiej po prostu mieć żołnierzy. Dalsze wzgórze świadomie
sobie odpuściłem, koncentrując się na pozostałych celach scenariusza. Wyszło
prawie zgodnie z planem tylko że przeciwnik dzięki swej zwartości na poziomie
ponad 50 osiągnął zaledwie małe straty. Idealny remis, bez wskazania (w dużych
3:3)
Druga bitwa - początek.
No i wreszcie ostatnie starcie tego dnia: nareszcie los nas popaczył
z Sowabudem. U mnie ta sama rozpiska, Marcin wystawił Rakoczego (Siedmiogród)
na 25 PS. Znowu jestem słabszy, znowu gramy Opóźnienie (jak chyba większość stołów
tego dnia). Arcyciekawa bitwa z licznymi zagwozdkami i niuansami. Sowabud na
swoim prawym skrzydle puścił dwa skwadrony w szarżą spodziewając się z mojej
strony tego samego. Moi tymczasem postanowili „po tatarsku” lekko się wycofać,
zmęczyć przeciwnika i zaatakować na osłabionego. Plan prawie się udał… Jedna
szarża nie zdała, ale utrzymała się na następną turę, druga zaś doszła
incydentalnie do mojej czwórki kozaków. Kozacy pogonili – w sumie nie pamiętam
dokładnie kogo, jakąś lekką jazdę komitacką albo coś w tym stylu, i zrobiła się
niezła, przynajmniej podwójna kanapka. Żeby było ciekawiej, po rozwiązaniu tej
taktycznej zagwozdki pojawiły się kolejne, równie ciekawe, co uczyniło bitwę
niezwykle emocjonującą. Niestety skończyć musieliśmy po czwartej turze,
ostatniej, w której mogłem liczyć jeszcze na jakiekolwiek punkty. Właśnie
osiągnąłem poziom Złamania, choć wszyscy przeszli testy Morale, z wyjątkiem
dragonów, pilnujących prawego skrzydło na daleko wysuniętej placówce. W piątej
turze byłoby po mnie, a tak: 4:2 za scenariusz. Ja miałem straty duże, Sowabud
dopuszczalne, zetem ogólnie remis ze wskazaniem (w dużych 3:3, w małych 4:3).
Jakąś chwilę się cieszyłem z osiągniętego progresu (z bitwy na bitwę minimalnie
lepszy wynik, aż żałowałem, że to już koniec) ale wracając samochodem jeszcze
raz przeliczyłem z pamięci wynik i okazało się, że się pomyliliśmy. Sowabud
miał jednak straty małe (zapomnieliśmy o zaokrąglaniu strat w górę) co dawało
trzy punkty, a nie jeden, i ostateczne wskazanie na niego (w dużych nadal 3:3,
ale w małych 4:5).
Jedna z najciekawszych sytuacji z trzeciej bitwy - ostatecznie niezbyt udana pułapka założona przez jazdę koronną..
Krótko podsumowując – poziom Zgrupowania rewelacja. Starcia są bardzo ciekawe i znacznie bardziej realistyczne historycznie. Dodatkowo – zabawa rozpoczyna się już na etapie układania rozpiski. Wadą jest jednak długość bitwy, w sumie niewielka, ale chyba uniemożliwiająca turniej z trzema bitwami jednego dnia. No, chyba że ktoś lubi maratony. Trzeba jednak liczyć na każde starcie te 4 godziny łącznie z przerwą na jakieś dechnięcie między bitwami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz