Do spotkania obu dywizji doszło około 10 rano, z małym poślizgiem. Nie mamy dużego doświadczenia w graniu na dywizji, a na zasadach "krakowskich" w ogóle graliśmy po raz pierwszy. Dysproporcja sił była dość duża - 5 pułków szwedzkich za 54 PS kontra RON koronny (4 pułki) za 40 PS. Szwedami dowodzili von Berthold i Norbert, Koroną teoretycznie Maciek i ja, ale praktycznie tylko Maciek.
Po stronie RONU do walki stenęli:
Pułk doborowy
Pułk jazdy
Pułk lekki
Regiment dragoni (wystawieni w zasadzce, jako że wygraliśmy zwiad.
Regimentarz Maciek i jego armia: na prawym skrzydle, obok lasu, pułk doborowy, w centrum lekki, na lewym skrzydle pułk jazdy. Dragoni czekają w zasadzce (czyli... w pudełku).
Szwedzkiej rozpiski dokładnie nie znam, ale na pewno było 5 pułków, wspartych 6 armatami. Spełniło się marzenie Norberta: gra z dużym ogniem artyleryjskim.
Generał von Berthold szykuje swe oddziały na prawo od szlacheckiego zaścianka. A sam zaścianek, dzięki modelarskim umiejętnościom Maćka, wyglądał tak:
Miałem ambitne plany dokładnie opisać przebieg starcia, ale nie jestem w stanie. Głównie dlatego, że praktycznie w nim nie uczestniczyłem. Od samego początku gromadził się wokół nas spora publiczność - takie zresztą było zamierzenie tego "pokazowego" grania. Grupka chłopców przyniosła sobie krzesła i niemal od początku ustanowiła żywo dopingującą publiczność:
Pojawili się różni wargamingowcy, którzy z systemem OiM nie mieli jeszcze do czynienia:
Obserwowali nas mundurowi ( z różnych armii i różnych epok)...
... i nawet siostry sanitariuszki:
Momentami było spokojnie, ale czasami ciężko było dostać się do stołu, żeby zrobić zdjęcie:
Walki trwały kilka godzin i czasami wymagały drobnej przerwy na posiłek:
W pewnym momencie musiałem wyjść na zewnątrz, gdzie na placu miała miejsce zasadnicza część festynu i jego dwie gwiazdy: replika polskiego 7TP i niemieckiego PzKpfw I (ten drugi nie wiem czy replika, nawet nie było czasu zatrzymać się i pogadać).
Mimo znacznie słabszej siły, to dywizja RON była stroną atakującą. Szwedzi wystawili obóz a my mieliśmy 11 punktów na efekty (3 punkty poszły na przesunięcie jeszcze przed walką wzgórza, na które Szwedzi mogliby wprowadzić swoją artylerię). Początkowo szło nawet dobrze, ale skończyło się frontalnym odwrotem.
W wiosce na lewym skrzydle armii RON gromadziły się... zabite jednostki:
Jednocześnie z grą na stole obok wystawiona była armia kozacka, wolne, niewykorzystane tereny, katalogi Wargamera i inne takie. Przydała się moja kilkuletnia praktyka pracy w promocji:)
Gra w "Ogniem I Mieczem" była tylko na pokaz, dla publiczności, ale jak ktoś chciał a miał chwilę wolnego czasu, na sąsiednich stołach mógł popróbować przeróżnych planszówek (oczywiście dzięki ACEBO z Sosnowca) a także moich muzealnych "drewniaków".
Po kilku godzinach okazało się, że Korona poniosła historyczną klęskę. Ale było jeszcze trochę czasu na jakiś mały podjaździk - Gosiewski (dowodzący Maciek) stanął na przeciw podjazdu szwedzkiego (Norbert). Siły były wyrównane (11 PS każdy) ale błędy w dowodzeniu doprowadziły do szybkiej klęski pludraków. Tak więc Gosiewski wziął mały odwet za wcześniejszą klęskę dywizji.
Z całego tego (i poprzedniego) grania jest jeden duży pozytyw. Gra na tyle spodobała się w mieście, że zostałem zobligowany do przeprowadzenia... turnieju (oczywiście z nagrodami). W ramach Akcji Lato przez całe wakacje w muzeum będą organizowane lekcje gry w "Ogniem i Mieczem", zakończone turniejem pod koniec sierpnia. Szczegóły napiszę, jak już wszystko będzie dograne.
No, może i tak, nie było mnie przy obliczeniach. A strategiczna porażka i tak brzmi niewiele lepiej niż historyczna klęska. W każdym razie - Szwedzi triumfowali.
OdpowiedzUsuń