Zatem ruszamy. Dobrze zacząć od rozgrzewki - dla młodszych, na szybki pojedynek. Nasze drewniaki, czyli Forteca, Hnefa i Alquerque.
Na specjalnej planszy tworzyliśmy także mikro grę na temat samego Kircholmu. ABC budowy gier, mamy mapę, kostkę i żetony, zatem możemy tworzyć.
Ale nie wiem czemu, zawsze clue naszych spotkań stanowi OGNIEM I MIECZEM. Jakoś na to wszyscy kątek oka zerkają. Patrzę na to zdjęcie i mi się imprezy rekonstrukcyjne kojarzą: stoja sobie obce armie na łące koło siebie, gadają grupkami, świeci słońce i jest miła atmosfera.
Ale to dopiero początek. Trzeba wytłumaczyć od samego początku, po raz kolejny, nowym osobom. Wybór podjazdów, ale nic to nikomu nie mówi. W końcu stanęli naprzeciw siebie, nieopodal strumienia. Na stole obok kresowy jakiś hetman stanął w opuszczonym dworze ze swymi mołojcami.
Na stole nieco dalszym: ciężkie boje o miasteczko toczą Amerykanie u boku... Armii Czerwonej.
Po krótkiej prezentacji, policzeniu punktów, wyborze efektów i omówieniu ogólnej koncepcji - jazda kozacka RON ruszyła niewielki oddział Szwedów (w PSach - dla wtajemniczonych :) - było to 11 do 8)
Wszystkie fotki powyżej mają różnych autorów, ale jeden aparat. Na wszystkie copyright ma Muzeum.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz