piątek, 5 października 2012

303

Moje pokolenie, wychowane na "Dywizjonie 303" Arkadego Fiedlera, od razu wie o co chodzi: walki polskich lotników pod niebem Wielkiej Brytanii. Jakiś czas Instytut Pamięci Narodowej - w celu utrwalania tejże Pamięci - wyprodukował grę planszową o tym właśnie tytule: 303.


Recenzje gry, instrukcje, fotki można znaleźć w sieci - nie będę się rozpisywał.  Powiem tylko, że jak dla mnie gra jest doskonała w swojej klasie. Po pierwsze - ładnie wydana. To ważne wobec otaczającej nas szmiry. Grę trzyma się w ręku z równą przyjemnością co pięknie wydaną, pachnącą drukarnią książkę. Ładna kolorowa instrukcja, zawierająca także informacje dotyczące historii, biogramy lotników, parametry i opisy samolotów - wszystko w pigułce, bo specjaliści i tak wiedzą więcej, a dla laika to akurat w sam raz.


Sama gra jest szybka, bardzo szybka, jak starcie myśliwców w powietrzu. Jak się opanuje zasady (wystarczy jedna, dwie partie), to potem gra trwa może 5, może 10 minut. Nie zdążysz się znudzić. Dla niektórych wadą jak na strategię może być zbyt duża losowość  ale i to można przekuć na zaletę: dzięki temu da się w tę grę grać nawet samemu.


Grę można w łatwy sposób przenieść w plener (powyżej fotka z konwentu Grenadier). Dzięki temu może pojawi się na naszym VI Festynie Muzealnym w 2013 roku. Póki co zapraszam na partyjkę do muzeum.

Wszelkie informacje o grze, w tym instrukcje oraz mozliwość grania on-line, znajdziecie w poniższym linku:
303

czwartek, 4 października 2012

FORTECA

Popularne już w wiekach średnich szachy i warcaby nie były jedynymi planszowymi grami strategicznymi, w jakie grano na polskich dworach. Do kategorii tej zaliczyć można także FORTECĘ. Chyba najstarszy jej opis (wraz z wizerunkiem planszy) znajduje się w wydanej w roku 1831 książce Łukasza Gołębiowskiego Gry i zabawy różnych stanów w kraju całym lub niektórych tylko prowincyach. Książka traktuje głównie o różnego rodzaju zabawach ruchowych, ludowych, tańcach itp., ale znajdują się w niej i takie perełki:



FORTECA umieszczona została w dziale „Gry studentskie uczące cierpliwości i zręczności”, obok szubieniczki, domina, kardynałów i „łomi główki”. Na końcu książki dołączono ilustrację przedstawiającą planszę:

Trzeba się bliżej przyjrzeć, żeby dostrzec że spośród 26 zakropkowanych pól (a właściwie: przecięć linii) dwa to kwadraciki, podczas gry pozostałe 24 to kółka. W tym przypadku (zgodnie z instrukcją) obrońcy (owe kwadraciki) stoją w narożnikach bronionej twierdzy (górnej części planszy). Według innych zasad obrońcy nie są tak ściśle przywiązani do owych pół i mogą zajmować początkowo dowolne z 9 pól fortecy. 

Tutaj trochę lepiej widać, gdzie stoją obrońcy:


Przytoczone przez Gołębiowskiego reguły nie mówią nic na temat ruchu i bicia pionów – dla niego były najwyraźniej oczywiste. W tym względzie pomocą służy nam inna stara książka (wydana w roku 1898) Wesołe chwile. Gry i zabawy towarzyskie w domu i poza domem. Tam gra nazywa się FORTECZKA a zasady zostały nieco doprecyzowane:

Kwadrat górny, oznaczony literami a b c d przedstawia forteczkę, bronioną przez dwóch dzielnych wojaków. Forteczkę oblega wojsko dwanaście razy silniejsze, bo składające się z dwudziestu czterech żołnierzy, rozstawionych na wszystkich punktach innych kwadratów. 
Zadaniem oblegających jest zdobyć forteczkę, to znaczy: obsadzić wszystkie dziewięć punktów, albo tak zamknąć broniących jej rycerzy, że nie będą się mogli ruszyć. Jeżeli oblegający forteczkę zdobędą, wtenczas partyę wygrywają; jeżeli jej nie zdobędą, natenczas przegrywają.

Warto zauważyć, że linie skośne na obu prezentowanych planszach, różnią się (kierunek), co nie pozostaje bez wpływu na rozgrywkę.
RUCH - Zaczyna strona atakująca. Oblegający forteczkę porusza się zawsze o jedno pole, ale tylko do przodu, skośnie i na boki, ale wówczas tylko po krawędzi planszy. Zatem niedozwolone są dla ich ruchu linie: e-f, c-d, g-h, i-k, l-m. Obrońcy poruszają sie po wszystkich liniach, także o jedno pole.
BICIE - jest obowiązkowe (wolno im bić, a nawet muszą bić) we wszystkich kierunkach. Biją tylko obrońcy - pole za atakowanym pionkiem musi być wolne (jak w warcabach). Bicie może być wielokrotne (mogą i powinni bić raz zarazem, jeżeli poza co dopiero bitym kamieniem znajduje się kamień nieprzyjacielski, a poza nim znowu wolne miejsce. Jeżeli rycerz nie bije, kiedy bić powinien, wolno go zdmuchnąć, to jest: kamień wziąść).

W książce można znaleźć także proste rady co do taktyki: cała polityka oblegających polega na tem, aby wyprowadzić oblężonych jak najdalej w pole, żeby w tym czasie forteczkę swoimi pionkami obsadzić. Oczywiście, nie można tego uczynić bez poświęcenia kilku kamieni. Trzeba zatem poddać je do bicia i to w ten sposób, aby oblężony bił kilka razy, raz zarazem. Tylko w ten sposób można zapędzić go w najodleglejszy koniec forteczki [chodzi oczywiście o całą planszę, a nie o sama forteczkę].

FORTECA ma wiele różnych odmian. Różnice dotyczą kształtu planszy, liczby pionków oraz warunków zwycięstwa.

Pochodzenie gry nie jest do końca jasne – niektórzy jej początki wyprowadzają od islandzkiej gry „halatafl”. Podobno (nie widziałem) jest nawet japońska gra podobna do FORTECY.

FORTECA bywa czasami wznawiana przez różne firmy wydające gry planszowe i zabawki – można znaleźć w sieci, także w różnych wariantach. Na przełomie XIX i XX wieku warszawska firma Juliana Mullera wydała WIELKĄ FORTECĘ, z pięknie litografowaną planszą. Tutaj trzech obrońców walczy przeciwko 48 napastnikom Ta wersja (tyle że z planszą już zdecydowanie mniej finezyjną) popularna jest także dzisiaj (w wersji z 50 atakującymi).



W ramach KLUBU GIER historycznych będziemy starali się odtworzyć jak najstarsze, staropolskie zasady rozgrywki.

PS. Nieco inne wersje gry można znaleźć na portalu pionek.net. Po szczegóły (a także po plansze do wydrukowania) odsyłam na stronę pionek.net

środa, 26 września 2012

HISTOGRY na ZAGŁĘBIEWOOD

W ostatnią niedzielę w ramach dąbrowskiego ZAGŁĘBIEWOOD na naszym muzealnym stoisku można było zagrać w kilka gier. Oprócz HNEFATAFL (wersji 9x9, czyli Tablut) i ALQUERQUE, co juz staje się powoli tradycją na tego typu festynach, graliśmy także w HASAMI SHOGI, jedną z japońskich gier GO-podobnych.

Fotka dzięki uprzejmości Darka Nowaka - dziękuję.

poniedziałek, 17 września 2012

POMYSŁ

Ok, na razie to tylko pomysł, ale bliski realizacji. Z myślą o stworzeniu miejsca w Dąbrowie, gdzie można byłoby pograć w jakieś planszówki, chodziłem już od jakiegoś czasu. Pierwsze próby - żeby zobaczyć, czy pomysł może w ogóle chwycić - przeprowadziłem latem tego roku w czasie różnych miejskich festynów (Ujejsce, Strzemieszyce Małe) oraz w ramach akcji "Lato w mieście" (jedno spotkanie w budynku Muzeum). Chwyciło. Można było zagrać w wykonane u nas w muzeum gry HNEFATAFL i ALQUERQUE. Myślę, że od listopada klub będzie mógł już ruszyć pełną parą. Na chwilę obecną dysponujemy pomieszczeniem, czasem i kilkoma grami - lista TUTAJ.
Klub i strona dopiero startują, z czasem pojawia się dokładne opisy wszystkich naszych gier i relacje ze spotkań.