poniedziałek, 16 lutego 2015

AKCJA ZIMA - FOTOWSPOMNIENIE

Akcja "Dąbrowska zima w mieście" już za nami. Zdjęć zrobionych było bardzo dużo. Szkoda by było, żeby tak bez echa przepadły, więc jakiś mały wybór z drobnym komentarzem gdzieniegdzie:

 Stoły z drewniakami funkcjonowały przez całe ferie. Na pierwszym planie chłopaki grają w staropolską FORTECĘ.

 JARNO, gra pochodzenia mongolskiego.

 Na pierwszym planie GLUCKHAUS, dalej ALQUERQUE.


 Mołojcy przemieszani z piechotą łanową, szukującą się do bitwy pod Wojkowicami. 

 Rozbity wóz, jeden z pierwszych moich modeli niezupełnie podręcznikowych.

 Najbardziej brutalna figurka w całym OiM - sztywny pal Azji Tuchajbejowicza, na podjeździe przed dworkiem.
 
 Pierwsze próby z niby-bitewniakiem POCKET BATTLES.



 Zagłoba chlebem i solą (powiedzmy...) wita zbliżające się polskie chorągwie.

Totalny chaos we dworze.

czwartek, 12 lutego 2015

WOJKOWICE KOŚCIELNE 1655 (2015)

Na temat rozpoznania terenu - czytaj TUTAJ.
O samej bitwie TUTAJ i TUTAJ.

Do bitwy (tej muzealnej) doszło w czwartek 12 lutego w godzinach przedpołudniowych. Teren bitwy obejmował wioskę na południu (Wojkowice Kościelne), wzgórza i bagna od strony Czarnej Przemszy (czyli od zachodu), laski po drugiej stronie. Środkiem biegła hipotetyczna droga, którą podążały oddziały pułkownika Wolfa, chcącego czym prędzej połączyć się z Czarnieckim w Będzinie.


Przed karczmą jakiś miejscowy szlachciura nie zdążył dumnie wycierał wąsa nad dzbanem miodu.

Siły były takie jak w historycznym starciu, a więc:
SZWECJA: regiment rajtarów (x6) + dowódca Sadowski. Żeby zwiększyć siły szwedzkie wszyscy rajtarzy byli z arkebuzami, dodatkowo na koniec 3 tury na drodze koło karczmy pojawiła się była dragonia Czarnieckiego (teraz już na żołdzie Karola Gustawa) - 2 podstawki.
RZECZPOSPOLITA: 
- Regiment piechoty cudzoziemskiej wraz z dowódcą pułkownikiem Wolfem (8 x muszkieterzy, 4 x pikinierzy, działko);
-  Piechota łanowa (x8) + pieszy dowódca.

Podobnie jak w we wcześniejszej próbie, także i tym razem zdecydowaliśmy zagrać Zasadzkę. Szwedzi zasadzili się kompanią rajtarów na skraju lasku, tego bliżej wsi. Chyba niefortunnie, bo wówczas polska piechota mogła obsadzić wzgórze, na którym ustawiła działko.  Reszta ustawiła się wokół wzgórza, z tym że łanowi naprzeciw wabika.  Sadowski z pozostałymi dwiema kompaniami rajtarów pojawili się z tyłu. Z efektów oczywiście obowiązkowa panika (trafiło na piechotę łanową) oraz opóźnienie (kompania muszkieterów - weszli w 2 turze w tym miejscu, gdzie na fotce poniżej widać jeszcze rajtarów).


Rajtarzy z miejsca rzucili się do szarż (nie licząc tych w zasadzce - wyszli z lasu i tylko trochę później postrzelali). Grając RONem miałem dylemat, przeciwko której z tych szarż użyć działka, które w tej sytuacji obydwa strzały miało z kartacza i na dodatek z flanki. Zdecydowałem się wesprzeć słabszy, dwupodstawkowy skwadron muszkieterów.


I stała się rzecz zdumiewająca - ten dwupodstawkowy oddział (fakt, że wsparty działkiem) lepiej wytrzymał szarżę wroga - jedna podstawka walczyła aż do końca bitwy.


Generalnie walki trwały głównie wokół wzgórza, z jedną szarżą na armatę, udaną zresztą.


Zdjęcie powyżej przedstawia moment - chyba w czwartej turze - kiedy Szwedzi nieoczekiwanie stracili dowódcę, zastrzelonego przez opóźnionych muszkieterów. W ten sposób stracili swoje punkty rozkazów (tylko jedna kompania rajtarów i dragoni, którzy właśnie pojawili się we wsi, mieli rozkaz Ruch). Korzystając z zaistniałej sytuacji pikinierzy postanowili zaszarżować rajtarów, którzy mogli się poruszać tylko w kierunku własnej krawędzi. Kiedy w 5 czy 6 turze przejęli inicjatywę, dopadli ich pod laskiem (po lewej stronie na wszystkich trzech poniższych fotkach).


Bitwa skończyła zwycięstwem piechoty. Na pewne błędem Szwedów było złe rozstawienie początkowe - pozostawienie Polakom wzgórza. No i oczywiście kluczowa utrata dowódcy.

Potem analizowaliśmy jeszcze inne sposoby rozegrania tego scenariusza. Na przykład najpierw wszystkie siły RON wystawiają się w kolumnie marszowej na drodze, potem pojawiają się Szwedzi. Albo na przykład celem piechoty byłoby opuszczenie pola bitwy przez krawędź z wioską a celem rajtarów pochwycenie pułkownika Wolfa. Parę rzeczy jeszcze przetestujemy.


Na sąsiednich stołach toczyły się jeszcze inne zmagania, nie tylko w OiM - było m.in. Carcassonne, OWW II (próba połączenia zasad z Battlegroup), drewniaki. W innej bitwie podjazd Piaseczyńskiego dzielnie bronił wioski, szturmowanej przez Szwedów.

Co by nie mówić - nagadałem się. I na jakiś czas takich akcji typu "Zima w mieście" mam już dość. Boli mnie głowa i gardło.

Jeszcze parę uwag na temat koszerności - Sadowskiego z konieczności musiał zastąpić Ganzkopf. Niemal cała piechota mimo że RON, to wyglądała na szwedzką, a to za sprawą niebieskich mundurów. Tylko jedna chorągiwe (pieszy dowódca piechoty) miał chorągiew wzorowaną na tej zachowanej z bitwy pod Wojkowicami. Nie obyło się oczywiście bez dyskusji, czy jasny kolor tła sztandaru to jego kolor oryginalny, czy raczej wypłowiałe resztki jakiejś innej barwy. pozostałe chorągwie były standardowe, jakie dostałem przy zakupie figurek. Teoretycznie rajtarzy powinni mieć jakieś małe chorągiewki, a łanowi borsucze skórki, ale ja aż takim modelarzem nie jestem.

środa, 4 lutego 2015

KIRCHOLM 1605

Pierwszy dzień muzealnych zmagań z historią polskich wojen mamy za sobą. Na początek - przywitanie i prezentacja pierwszego tematu, bitwy pod Kircholmem. Krótki film wprowadzający i krótkie przedstawienie tematu, coby nie przedłużać zbytnio i szybko wziąć się do rzeczy.


Zatem ruszamy. Dobrze zacząć od rozgrzewki - dla młodszych, na szybki pojedynek. Nasze drewniaki, czyli Forteca, Hnefa i Alquerque.

Na specjalnej planszy tworzyliśmy także mikro grę na temat samego Kircholmu. ABC budowy gier, mamy mapę, kostkę i żetony, zatem możemy tworzyć.

Ale nie wiem czemu, zawsze clue naszych spotkań stanowi OGNIEM I MIECZEM. Jakoś na to wszyscy kątek oka zerkają. Patrzę na to zdjęcie i mi się imprezy rekonstrukcyjne kojarzą: stoja sobie obce armie na łące koło siebie, gadają grupkami, świeci słońce i jest miła atmosfera.


Ale to dopiero początek. Trzeba wytłumaczyć od samego początku, po raz kolejny, nowym osobom. Wybór podjazdów, ale nic to nikomu nie mówi. W końcu stanęli naprzeciw siebie, nieopodal strumienia. Na stole obok kresowy jakiś hetman stanął w opuszczonym dworze ze swymi mołojcami.


Na stole nieco dalszym: ciężkie boje o miasteczko toczą Amerykanie u boku... Armii Czerwonej.


Po krótkiej prezentacji, policzeniu punktów, wyborze efektów i omówieniu ogólnej koncepcji - jazda kozacka RON ruszyła niewielki oddział Szwedów (w PSach - dla wtajemniczonych :) - było to 11 do 8)

Wszystkie fotki powyżej mają różnych autorów, ale jeden aparat. Na wszystkie copyright ma Muzeum.