poniedziałek, 14 kwietnia 2014

OPERACJA POGORIA

Czas podsumować moje pierwsze (ale nie ostatnie:) przedsięwzięcie związane z KLUBEM GIER HISTORYCZNYCH i systemem OGNIEM I MIECZEM.


Sobotnie spotkanie w CH "Pogoria" odbyło się zgodnie z planem, wszyscy uczestnicy zwarci i gotowi pojawili się na polach bitew. Na dwóch stołach toczyły się jednocześnie dwie bitwy - na jednym RON (Gosiewski) potykał się z opromienionymi wilanowską chwałą Tatarami von Bertholda, na drugim honoru dąbrowskiej "Sztygarki" bronili Kozacy w starciu z podjazdem koronnym. Grając Gosiewskim nie znam szczegółów starcia na drugim stole a i na robienie zdjęć nie było czasu. Zwłaszcza, że pokaz miał charakter otwarty i co chwile trzeba było przerywać i mówić przyglądającym się zakupowiczom co my tutaj robimy i o co w ogóle chodzi. Parę rozmów było ciekawych, trochę ludzi przez te kilka godzin się przewinęło, więc cel spotkania uważam za osiągnięty. Nie wiem, czy to się w jakiś sposób przełoży na wyniki sprzedaży Wargamera, ale przynajmniej trochę osób w Dąbrowie dowiedziało się o czymś takim. A że w najbliższych miesiącach będą jeszcze podobna spotkania, kto wie, może stworzy się z tego coś więcej...

Ale wracając do stołu: Gosiewski za maksymalną liczbę punktów (11) przeciwko Tatarom za 7. Scenariusz: zasadzka, dla mnie zupełna nowość.


Podjazd Gosiewskiego już już zbliżał się do rzeki, kiedy na skraju zagajnika dostrzegł grupkę ordyńców. Przyszły hetman spodziewał się zasadzki, dlatego rozstawił swoje chorągwie tak, aby były gotowe z każdej ze stron, zarówno od bagien nad rzeką jak i zza niewielkich wzgórz na zachodzie. Los tego dnia nie był dla Litwinów przychylny: dwa oddziały (w tym niestety husaria) uległy panice.


Jedna chorągiew rajtarów ("zielonych") ruszyła w stronę zagajnika, dragoni zeszli z koni, aby powstrzymać szarżę, ale niestety nie zdążyli jeszcze przygotować muszkietów. Zdezorganizowana husaria, bez rozkazu, czekała na cios. Pierwsi z nieprzyjacielem starli się "czarni" rajtarzy, ale to spotkanie nie należało do przyjemnych.

Już po chwili dragoni zostali rozbici, "czarni" rajtarzy wycofywali się na z góry upatrzone pozycje a szykujący się do szarży "zieloni" nie zauważyli, że zaraz dostaną się w kleszcze. Husaria cały czas dreptała w miejscu:


Generalnie po trzeciej czy czwartej turze nie było co zbierać, na polu bitwy ostał się jedynie... Gosiewski. Paru Tatarów oczywiście też do zwycięstwa nie dożyło, co nie zmienia faktu, że klęska litewskiego podjazdu była bezprzykładna.

Tymczasem nieco na południe niewielki podjazd koronny zasadził się na nadchodzący pułk kozacki.


Szczegółów tego starcia nie znam, kronikarz jednak zarejestrował nieopodal bitwy pewną scenkę rodzajową, jak czerń kozacka wprowadza do wsi jasyr:


Bitwa skończyła się remisem, a że trwała znacznie dłużej niż starcie Gosiewskiego, na pierwszym stole rozegrała się jeszcze jedna walka. Zwycięzcy Tatarzy natknęli się na jeszcze jeden, tym razem koronny podjazd RON. Scenariusz: walka patroli, niestety polski pułkownik miał akurat zły dzień (i tylko dwa rozkazy).

Na prawym skrzydle znajdował się niewielki dworek, którego studnia była celem do zbadania. W tym kierunku udali się dragoni a tuż za nimi chorągiew pancerna (widoczni na środku fotki poniżej). Żeby odciągnąć uwagę Tatarów od dragonów, zza wzgórza na prawej flance wyłoniły się dwie chorągwie kozackie. Na lewym skrzydle operowały dwie (tu widoczna tylko jedna) chorągwie kozackie z rohatynami, w tym jedna doborowa wyposażona w kałkany. Obie nie spisały się zbytnio, ale to co najważniejsze działo się na prawym skrzydle.


Dragoni bez przeszkód podeszli pod dwór, zsiedli z koni i przeszli ogrodzenie. W tym czasie za dworem kozacy starli się z ordyńcami, zmuszając ich do ucieczki. Chorągiew pancerna także bez strat zmusiła do ucieczki szarżujących Tatarów.


Tatarzy, którzy starli się z pancernymi błyskawicznie opuścili pole bitwy, ci zaś, którym przyszło się mierzyć z jazdą kozacką, zrobili to chwilę (turę) później. Tatarski mirza próbował (bezskutecznie) ostrzelać polskiego pułkownika, ale bitwa w zasadzie była zakończona. Wyniku dokładnie nie liczyliśmy, ale było to lekkie (rewanżowe) zwycięstwo RONu.


Stroną tatarską dowodził - wspierany cennymi radami von Bertholda - Kacper (na zdjęciu ten większy:). Na drugim planie Michał przestawia Kozaków w starciu z Zygą.


Reasumując - grało się myślę przyjemnie, przynajmniej mnie, chłopaki z Sosnowca niech się wypowiedzą w swoim imieniu. Trochę trzeba było się nagadać tłumacząc widzom cel naszego spotkania i ogólną filozofię tego typu gier, ale to też było założone. Niestety zapomniałem przygotować krzesełek, ale pewnie i tak nie byłoby kiedy usiąść.

Następne spotkanie planowane jest na 17 maja, tym razem w gmachu muzeum, w ramach Nocy Muzeów. Wstępnie umówiliśmy się na grę dywizyjną. O szczegółach będę jeszcze pisał.

PS
Zaprzyjaźniony fotograf robił nam zdjęcia. Jak dostanę, wrzucę je tutaj.

2 komentarze:

  1. Zacna inicjatywa - co by gawiedź miała na czym oko zawiesić ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna narracja. Nie było mnie tam, ale samo czytanie wystarczy żeby pobudzić wyobraźnię. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń