Taki widok mam od strony biurka:
HISTORIA Z ZAGINIONEGO DIARIUSZA :-)
Blady świt w okolicach dworku Leliwitów na kresowym stepie. Gospodarze jeszcze śpią nieświadomi, że od tyłu zakradają się Kozacy z pułku czerkaskiego - spieszona sotnia jazdy. Szczęściem niedaleko przebywała chorągiew rajtarów pana Tyzenhauza, pod bezpośrednimi rozkazami Hermana Gantzkopfa, wysłana na zwiad i pochwycenie języka.
Do starcia doszło niemal za winklem - Kozacy już już mieli przechodzić przez okna, gdy dopadła ich litewska konnica.
Starcie było gwałtowne i krwawe, jak to na Kresach.
Za to wynik łatwy do przewidzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz